poniedziałek, 4 stycznia 2016

landszaft komórkowy

Wiecie jak to jest, być w okolicznościach fotograficznie zachwycających i nie mieć ze sobą aparatu?.... Z tej strasznej opresji wyratował mnie na szczęście mój telefon komórkowy, który pozwolił zabrać ze sobą widoki zimowego słońca nad stawem, nad który zaplątałam się biegając. A chwila była wyjątkowa, bo był to grudniowy dzień, godzina około 14 czy 15, więc w grudniu to już prawie słońce chyliło się ku zachodowi, i tak też wyglądają zdjęcia. I chmury takie były plastyczne, i woda tak spokojna....

Wprawdzie jakość zdjęć mimo wszystko nie ta sama, ale w końcu ten blog jest tylko szufladą, w której układam moje ulubione obrazy...